“Jakie piersi robimy? Sportowe!” – zapiski z mojej redukcji piersi

Chirurgia piersi

“Jakie piersi robimy? Sportowe!” – zapiski z mojej redukcji piersi

Chciałabym podziękować Panie Doktorze Przemku Jasnowski za piękne piersi i podzielić się moimi odczuciami towarzyszącym mi przed zabiegiem operacyjnym i podczas rekonwalescencji.

Piątek 28 sierpnia 2020 rok — dzień zabiegu

Lekki stresik. Niewiadoma dla mnie… Zostałam przyjęta na oddział bardzo fajnie, miło i przyjemnie. Po wykonaniu na mnie obrazu Picasso przez Pana Doktora 😉 czekałam już na zabieg myśląc OŁ JEEE to się dzieje naprawdę! Po wizycie pani anestezjolog, przyszła pora pójścia na salę operacyjną. Poczułam lekką adrenalinę, ale tak naprawdę wszystko działo się tak szybko, że pamiętam tylko miłe panie, fajny zapach i kojącą muzykę zespołu Dżem.

Po operacji

Pobudka po operacji  była dla mnie zdziwieniem. Że co? To już?! Nie odczuwałam żadnego dyskomfortu, wcześniej myślałam że będę miała jakieś dreszcze, torsje, czy  będę obolała. Było mi fajnie, ciepło — po dwóch godzinach śmigałam już do łazienki. Jedyny ból to w krzyżach od leżenia 😉 Ale to już SKS…

Pierwszą rzeczą, którą zauważyłam to lekkość w odcinku piersiowym. Moje plecy jakby od razu poczuły ulgę i sylwetka nabrała prawidłowej postawy. Teraz co chwilę podziwiam swój profil wszędzie, dosłownie WSZĘDZIE! 

Powrót do domu

Po powrocie do domu (sobota 29 sierpnia) musiałam troszkę udawać, bo cholera nic mnie nie boli, nie będą chcieli mnie obsługiwać (mąż i syn)! Gdyby nie zdrowy rozsądek, to chyba poszłabym pobiegać, ale oczywiście nie zniweczę takiej ciężkiej pracy i powściągnę swoje zapędy.

Pierwsza wizyta

W poniedziałek pierwsza wizyta u Pana Doktora (biegłam spóźniona). Zobaczyłam moje piersi w pełnej okazałości — kształt i wielkość pasują do mnie jakby szyte na miarę! Pan Przemek od razu wiedział o co mi chodzi. Chciałam sportowe i są 🙂 Happy!

Zmiana opatrunku

We wtorek pierwsza kąpiel i samodzielna zmiana opatrunku. Napiszę tak: trochę to odwlekałam, bo jednak bałam się że coś pouszkadzam, zrobię sobie krzywdę, czy też będzie bolało. Kiedy już usunęłam plastry, myślę sobie “kurde wejdę pod prysznic… będzie piekło…”. Puściłam wodę i już chciałam zasyczeć z bólu, a tu zdziwienie — żadnego szczypania czy pieczenia! Po prostu ulga! Chciałam jeszcze napisać na temat szwów — poprzyglądałam się z bliska i są naprawdę majstersztyk, po mojemu Picco bello! Jeszcze raz bardzo dziękuję za opiekę Panu Doktorowi oraz całemu personelowi.

PS. Warto spełniać swoje marzenia! Aa i mam nadzieję że nie uraziłam Pana Doktora nazywając Picasso 😉

Polecane